niedziela, 30 listopada 2014

Ozdobowe szaleństwo czas start!

Przedwczoraj zaczęliśmy przygotowywać ozdoby świąteczne na choinkę, przed nami jeszcze sporo ich do zrobieni, plany mam, gorzej z czasem na ich wykonanie, ale do 05.12 muszę się wyrobić, bo wtedy obiecałam Olusiowi, że ubierzemy choinkę, on od tygodnia już o niej mówi, a że ozdób brak, to trzeba je robić i tym oto sposobem, powstały pierwsze, jedyne i niepowtarzalne ozdoby z masy solnej :) Oluś sam je malował, sam ozdabiał i sa najpiękniejsze na świecie :D

Matka też się trochę pobawiła i stworzyła słoniki na prezencik :)


Oto efekt w postaci  filmiku i kilku zdjęć  :D

Gdy choinka będzie ubrana, na pewno powstanie tu wpis z jej strojenia :)







piątek, 28 listopada 2014

Dziecięce pragnienia, dziecięce marzenia...

Za prawie tydzień Mikołajki, jakże magiczny czas dla naszych dzieci i dla nas samych, od kiedy jestem mamą lubię opowiadać o św. Mikołaju, o tym , że przynosi on podarki, że spełnia marzenia, jak wygląda i jak dostaje się do domów dzieci gdy zostawia prezenty. Będąc dzieckiem uwielbiałam ten czas, a w nocy z 5 na 6 grudnia nigdy nie mogłam zasnąć, marzyłam o tym co dostanę i czy spełnią się me prośby, jednak mimo iż co roku pisałam iż chcę łyżwy nigdy ich nie dostałam (Mamo, czemu! ;) ), zawsze sobie mówiłam, że przyłapię Mikołaja jak podkłada mi prezenty, ale nigdy mi się to nie udało, za to rano zawsze było wesoło, radość i piski moje i siostry budziły mamę,w paczce zazwyczaj miałyśmy drobny podarek i masę słodyczy, w tym kalendarz adwentowy z 24 kinder niespodziankami, to było coś! Tata zawsze je kupował w Niemczech. Z perspektywy czasu patrząc nie pamiętam kiedy dowiedziałam się iż Mikołaj nie istnieje, że to rodzice dają prezenty, chcę by me dzieci jak najdłużej w niego wierzył i mam nadzieję iż uda mi się długo dochować tajemnicy.

Teraz gdy mam w domu 4 latka, pada milion pytań na temat ów gościa, na każde cierpliwie i wyczerpująco odpowiadam, a Brzdąc nie może się doczekać tego dnia. Dziś napisaliśmy list do świętego, Oluś opowiadał co chce dostać, a w trakcie pisania nie zapomniał o siostrze, domagał się nawet dopisania w jego liście listy prezentów dla Poli, którą sam stworzył czym bardzo mnie zaskoczył, bo podał takie prezenty, które Pola dostanie, a w sumie nie nakierowywałam go na nie, chyba jest on mądrzejszy niż mi się wydaje i musimy bardziej uważać co przy nim mówimy.


  Nasz list miał wyglądać trochę inaczej, miał sprawić trochę więcej frajdy, ale niestety nie zdobyliśmy katalogu z Argosa, w sklepie były braki, nie było ani jednego ,  Oluś miał z niego wycinać zabawki, które mu się podobają, ale niestety skończyło się na bazgraniu matki, za to Brzdąc ozdobił sam kartkę i nawet narysował Mikołaja, sprawą z listem był bardzo podekscytowany, bo w sumie  to jego pierwszy list.

Jak jest u Was, czy na Mikołajki też dajecie duże prezenty, czy raczej drobną rzecz i więcej słodyczy?

Moje Mikołajki <3






wtorek, 25 listopada 2014

21 miesięcy !

Dziś Polcia kończy 21 miesięcy :)

Trochę statystyk ;)
- Waży 13kg
-  ile ma cm nie mam pojęcia,
- ma 16 ząbków, choć już widać , że dolne piątki zaczynają się przebijać, przez co jest lekko przeziębiona
- dalej lekiem na wszelkie zło jest cycuś
- śpi ładnie w swoim łóżeczku, do snu usypiam ją ja i cycuś, albo tata, który robi to rewelacyjnie
- jest mega pieszczochem
- sama przychodzi i mówi "ofam Cię( kocham Cię)  lub  aj lolu ( I love you)"
- uwielbia lalki, wygłupy  z bratem, tańczyć i śpiewać
- zaczyna  mówić zdania z 4 wyrazów,
- jest małą gadułą,
-  zna słowa do wielu piosenek, co prawda nie śpiewa ich płynnie, ale idzie jej to bardzo dobrze, ostatnio na szczycie jest : Panie Janie, Pan Tik Tak, Kaczka Dziwaczka, Zostań moją przyjaciółką,
- rozmiar stópki 22, choć już widzę , że zaraz się zmieni
-  w końcu przechodzi powoli na rozmiar ciuszków 18-24 miesięcy, bo do tej pory jeszcze wiele na 12 -18 było dobrych,
- uwielbia mandarynki i jajko niespodziankę,
- ulubiona zabawa to rysowanie i układanie klocków,
- dalej uwielbia gdy się jej czyta, a ulubiona książeczka to "Turlututu akuku to ja!" :)






Przepraszam, że tak mało piszę, ale ostatnio mam strasznie dużo pracy, zleceń mam pełno, co bardzo mnie cieszy, ale przez to na bloga nie mam czasu, mam nadzieję iż uda mi się teraz pisać systematycznie :)


czwartek, 13 listopada 2014

Czas dla mamy ! Czas dla taty!

Czy macie czasami takie dni kiedy wyruszacie z domu bez dzieci? Lubicie to?

Bo ja tak! Nie należę do mam, które bez swych dzieci nigdzie się nie ruszają, przyznam się szczerze iż gdy tylko nadarzy się okazja czmycham z domu bez Brzdąców, dla mnie to relaks, oczyszczenie duszy i spokój, mogę spokojnie pooglądać co chcę, zatrzymać się na dłużej, wypić kawę z przyjaciółką w ulubionej kawiarni na spokojnie, bez myśli, że trzeba w miarę szybko pić, bo zaraz dzieciom się znudzi i zacznie się szał, bieganina i krzyki. Takie dni są mi potrzebne jak tlen do oddychania, dają mi chwilę wytchnienia, naładowują energię i pozwalają zachować równowagę umysłu, a przy tym pozwalają M na zacieśnianie więzi z Olusiem i Polą.

Cieszę się bardzo iż M jest Tatą na 6! Zajmuje się Brzdącami rewelacyjnie, a one uwielbiają czas z nim spędzany. To on jest dla nich najlepszym kompanem zabaw, to on buduje zamki i wieże z klocków najlepiej na świecie,  a gdy wraca z pracy rozlegają się piski radości, uwielbiam ten widok, uwielbiam tą radość, to że mają tak rewelacyjny kontakt i że mogę się temu wszystkiemu przyglądać. Łączy ich specjalna więź, coś nie do opisania. Dla M to nie problem , pobawić się z dziećmi gdy jest zmęczony po pracy, na to zawsze znajdzie siły, a ja wtedy mam czas na coś innego, na swoją pracę, na obiad, na sprzątanie, a gdy słyszy się za ścianą ten gwar, te rozmowy i wygłupy od razu robi się ciepło na sercu.









poniedziałek, 10 listopada 2014

Zwierzaki i dzieciaki .

Jaki jest Wasz stosunek do dzieci i zwierząt? Czy dzieci powinny wychowywać się razem ze zwierzakami? Czy według Was nie?

Ja jak sięgam pamięcią od zawsze miałam jakiegoś zwierzaka, myszki, chomiki, króliki, koty, te zwierzaki przewijały się przez nasz dom, byłam miłośniczką zwierząt i najchętniej miałabym w domu cały zoologiczny.

Kiedy  na świecie pojawił się Oluś i zaczął być bardziej kontaktowy, stwierdziłam, że trzeba kupić do domu kota, co by Oluś uczył się empatii i miał kontakt ze zwierzętami, tym oto sposobem pojawiła się u nas Kiki, nasza rozbrykana kotka, której wszędzie było pełno. Oluś uwielbiał się z nią bawić, Ona gdy miała dosyć uciekała, ostatecznością były pazury, miała anielską cierpliwość, do rozbrykanego 14 miesięczniaka, który sprawdzał co się stanie gdy pociągnie za ogon, sierść, kilka razy mu pokazała czym to może grozić, gdy pojawiła się Pola, Kiki urodziła swoje pierwsze kociaki 2 tyg po tym jak ja urodziłam Polę, w domu było mega zamieszanie, Oluś był jeszcze mały chciał je nosić, bawić się z nimi, powiedzieliśmy mu o kotkach jak miały ok 2 tyg, wcześniej i Kiki je dobrze chowała, z tego miotu zostawiliśmy sobie kocurka, Elmo i tak sobie żyły te nasze dzieci i koty w większej lub mniejszej zgodzie... lecz niestety,  Elmo stawał się coraz bardziej dziki, znikał z domu na kilka dni, wracał by sie najeść, ogrzać i ruszał dalej, Kiki lubiła dom, lubiła się łasić, była fajną kicią, ale kilka tygodni temu ktoś nam ją potrącił... odeszła do kociego nieba... Dzieci na szczęście nie odczuły jej braku, pytały kilka razy to tata odpowiadał , że udała się w krainę udanych łowów, gdzie pewnie będzie jej bardzo dobrze, nie było powiedziane, że nie żyje, nie umiałam tego powiedzieć, byłam tchórzem.

M powiedział, że kategorycznie żadnych zwierząt w domu, jednak ja wiedziałam, że to tylko chwila, dlatego iż wcześniej wspominał coś o chomiku, lecz ja byłam mu przeciwna i miałam dobry argument, jest kot, lecz teraz nie miałam argumentów przeciw, a to że chomiki gryzą do M nie docierało i tym odo sposobem od 3 dni mamy chomika.

Dzieci jak tylko go zobaczyły , ucieszyły się bardzo,w ogóle się nie bały, chciały go na ręce, dawały buziaki,  a ja z dala od tego wszystkiego, jeden chomik z dzieciństwa mocno utkwił mi w pamięci, gryzł do krwi, która lała się ciurkiem, ten wydaje się łagodny, choć raz ugryzł już Brzdąca bo chciał pogłaskać Betsy (Betsi), a wcześniej jadł chrupki i ona je poczuła na palcach i krew się polała, ja już chciałam ją oddawać... ale dałam jej szanse i jest ok, dzieci się z nią bawią, cieszą się gdy biega w kółku, gdy je, gdy się myje, a ja przyglądam się temu z boku i ciesze się ich szczęściem z drugiej strony bojąc się by ich nie ugryzła.


A Wy jakie mieliście zwierzaki w dzieciństwie, a jakie macie obecnie?